#1. ostatnie dni mijają tak szybko. godziny zlewają się ze sobą, czasami jest tego wszystkiego tak dużo. nigdy tak bardzo nie zdawałam sobie sprawy z upływu czasu jak teraz.
#2. szkoła przynosi dużo nerwów, bezpodstawnego stresu. staram się znaleźć na to sposób. jakoś w końcu trzeba znaleźć w sobie siłę na to, by wstać rano z łóżka.
#3. zastanawiam się jak dwie osoby tej samej płci, w tym samym wieku, tak diametralnie mogą się od siebie różnić. jak to możliwe, że mają zupełnie inne systemy wartości, inaczej wszystko odczuwają czy postrzegają? a kiedyś były tak do siebie podobne.
#4. byłam dziś na cmentarzu. może to trochę specyficzne miejsce na samotny spacer? a może jednak nie. przeszłam się alejką z malutkimi grobami dzieci. niektóre z nich żyły krócej niż tydzień. na wielu nagrobkach nie ma nawet imion. pomodliłam się przy jednym z takich bezimiennych, z brązowym, drewnianym krzyżem i starym zniczem. oby twoja duszyczka była w niebie.
niedziela, 14 października 2012
piątek, 5 października 2012
But I'm the one that's acting like I'm so strong. You're the one that's acting like nothing's wrong.
jesień nieodmiennie kojarzy mi się z przemijaniem. liście zmieniają barwy na ciepłą czerwień, pomarańcz i żółć, by skończyć jako brązowy nieład zalegający na chodnikach. ale czy to nie piękne? liście te tkwiły na drzewach przez okrągły rok, rozwijały się, by w końcu spaść. cykl ich życia zakończył się, wypełniły swe przeznaczenie.
nie chcę, by brzmiało to zbyt górnolotnie. czasami po prostu wydaje mi się, że martwa natura czy zwierzęta, potrafią cenić życie bardziej niż my. rośliny onieśmielające pięknem, czy ptaki śpiewającego każdego ranka z radości, że w ogóle się obudziły. a jak my celebrujemy dzień? narzekaniami i prośbą o jego zakończenie. bo jesteśmy pewni, że kolejny dzień z rzędu się nam należy. że zasługujemy na setki takich dni.
można powiedzieć, że rośliny czy zwierzęta, wspomniane wcześniej, nie rozumieją czym jest życie, że czas jest dla nich nieistotny, pusty. dla nich dni to nie godziny, tylko wschody i zachody słońca. ludzie mają swoje plany i zajęcia, punkty w trakcie dnia, które wypełnić muszą. ciężko znaleźć czasem czas na jakąkolwiek celebrację.
ale może można po prostu uśmiechnąć się do mijanej osoby, na chwilę oczyścić umysł i zapomnieć o problemach słuchając ulubionej piosenki czy nowej płyty dopiero co poznanego zespołu. może jesień powinna być dla nas czasem na to, by wszystkie negatywne emocje w nas uschły, byśmy na te zimowe miesiące stali się nadzy, na powrót jak dzieci. by wiosna, która w końcu przybędzie dała nam nowe spojrzenie na stare sprawy. nowe siły na nowe problemy.
nie chcę, by brzmiało to zbyt górnolotnie. czasami po prostu wydaje mi się, że martwa natura czy zwierzęta, potrafią cenić życie bardziej niż my. rośliny onieśmielające pięknem, czy ptaki śpiewającego każdego ranka z radości, że w ogóle się obudziły. a jak my celebrujemy dzień? narzekaniami i prośbą o jego zakończenie. bo jesteśmy pewni, że kolejny dzień z rzędu się nam należy. że zasługujemy na setki takich dni.
można powiedzieć, że rośliny czy zwierzęta, wspomniane wcześniej, nie rozumieją czym jest życie, że czas jest dla nich nieistotny, pusty. dla nich dni to nie godziny, tylko wschody i zachody słońca. ludzie mają swoje plany i zajęcia, punkty w trakcie dnia, które wypełnić muszą. ciężko znaleźć czasem czas na jakąkolwiek celebrację.
ale może można po prostu uśmiechnąć się do mijanej osoby, na chwilę oczyścić umysł i zapomnieć o problemach słuchając ulubionej piosenki czy nowej płyty dopiero co poznanego zespołu. może jesień powinna być dla nas czasem na to, by wszystkie negatywne emocje w nas uschły, byśmy na te zimowe miesiące stali się nadzy, na powrót jak dzieci. by wiosna, która w końcu przybędzie dała nam nowe spojrzenie na stare sprawy. nowe siły na nowe problemy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)