niedziela, 15 czerwca 2014

this too shall pass.

grudzień 2013- luty 2014
pamiętam niewiele z tego okresu. ciemność, nicość, pustkę, zimno. nic nie było w stanie mnie rozgrzać, grube ubrania, rajstopy pod spodniami noszone nawet w domu, długie kąpiele w gorącej wodzie, spanie w bluzie i podwójna kołdra. cały czas trzęsłam się z zimna, ale może też lęku. że nie dam sobie rady, że mrok i samotność pochłoną mnie. kiedy już zdecydowałam się podjąć tę najtrudniejszą z dróg, tak bardzo bałam się nią iść. kiedy odwróciłam głowę widziałam przeszłość, znaną i oswojoną. przede mną? mur, z którego powoli zaczęłam wykruszać cegły. choć robiłam to gołymi rękami, kawałek po kawałeczku.
niewiele pamiętam z tego okresu. cierpienie i smutek, który teraz potrafię przytulić, spojrzeć szerzej. mogłam umrzeć, ale żyję. mogłam odejść, pogrążyć się w nicości, ale pozostałam tutaj. przecież wiesz, że jest tylko jeden wybór: jeść albo umrzeć. ty już wybrałaś.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Instead of wondering when your next vacation is, maybe you set up a life you don’t need to escape from.

zastanawiam się, czy pamiętam jeszcze jak pisać bloga. wiersze zawsze wydawały mi się pod tym względem łatwiejsze. mogą być bardzo krótkie, a zawierać w sobie tyle treści i znaczenia. że nie wspomnę już o tym jak trudne jest mówienie. może pisanie jest formą ucieczki od trudu rozmowy o uczuciach. zawsze radzę wszystkim, by rozwiązywali swoje problemy poprzez rozmowę. a sama nie potrafię rozmawiać, och droga ironio.

ale teraz, nie chcę o tym myśleć. dzisiaj jakoś tak łatwiej się uśmiechać. nie jest zbyt gorąco, ani zbyt zimno i można się wtulić w nie za gruby sweter i poczytać. zepchnąć niechciane myśli w głąb świadomości. albo jeszcze lepiej, nie w głąb, a na skraj.

niektórzy ludzie są jak słońce
nie można patrzeć na nich zbyt długo 
bo oślepiają swym blaskiem
inni schowali swą iskrę bardzo głęboko
czasem tylko zdradzi ich uśmiech
pełen światła
magicznego pyłu

wtorek, 23 kwietnia 2013

Niepozbierany art.

Moglibyśmy być jak woda
Czysta i dająca życie
Wdzierająca się w każdą szczelinę
Moglibyśmy być jak kręgi na jeziorze
Coraz dalej i dalej od siebie
Jak blizny znaczyć przeszłość

*

Nawet mijający czas
Nie może odebrać nam
Wspomnień emocji
Tak głęboko schowanych
W zakamarkach naszych głów

*

poniedziałek, 21 stycznia 2013

How it's been so long? You don't have to worry ‘cause we're the still the same.

jak się mają wasze postanowienia noworoczne dziś, 21 stycznia? wszystkie już złamane, czy może któreś wciąż pozostało dotrzymane? osobiście nigdy nie wierzyłam w tego typu postanowienia. może to moja wina, ponieważ nigdy nie wytrwałam zbyt długo przy żadnym takim postanowieniu. z drugiej jednak strony, czym takie obietnice różnią się od jakichkolwiek innych, które deklarujemy sobie w jakikolwiek inny dzień roku? początek roku daje nadzieję na zmianę, która potrwa trochę dłużej niż zwykle. może aż do następnego roku.

jako, że nie mam żadnych postanowień związanych z nowym rokiem, więc co za tym idzie nic do złamania, postanowiłam jakoś inaczej zaznaczyć nadejście 2013 roku. internet okazał się niezwykle chętny do pomocy i udało mi się znaleźć coś, co z chęcią będę robić (z większą niż na przykład ograniczenie słodyczy, nauka rosyjskiego, czy poprawa ocen z matematyki).   

           

do wykonania tego zadania potrzebne będą:
  a) słoik, najlepiej większy niż mniejszy
  b) nakrętka na słoik, dla bezpieczeństwa i większej tajemnicy
w trakcie projektu:
  c) karteczki papieru, którymi napełniać będziemy słoik
opcjonalne:
  d) etykietka, na której znajdzie się napis według inwencji  

w trakcie roku 2013 wrzucamy do pustego słoika karteczki, na których napisane są najlepsze momenty jakie nam się przydarzyły. nie wiem czy to złamanie zasad, ale ja wrzucam też tytuły piosenek i książek, w których się zakochałam. oczywiście tych najbardziej wyjątkowych. w sylwestra wyciągamy wszystkie te karteczki, by zobaczyć jak cudowny mieliśmy rok.

bo cudowny na pewno będzie. pozdrawiam, Mała Czarna. 

niedziela, 2 grudnia 2012

Strongest taste. Loudest drop. Head is filled the thought.

mówią, że sami się rodzimy i sami umieramy. w zależności od nastroju zgadzam się z tym lub gwałtownie zaprzeczam. życie to nie tylko walka, ból i łzy. a próbują nam to wmawiać, próbują nas w takim przekonaniu wychowywać.

życie to nie tylko zabawa, jak usiłujemy udowodnić. bawi mnie sposób w jaki niektórzy traktują alkohol czy papierosy. jestem zbuntowana, jestem dorosła, jestem lubiana, upijam się. pozwalam innym wąchać wódkę, którą ode mnie czuć, niech czują dym. niech czują wolność.

młodość obroni się sama, czyż nie? po co te lekcje o uzależnieniach, szkodach jakie mogą w nas wywołać nasze własne czyny? po co próbują przekonać nas, że wiedzą lepiej, bo już to przeżyli? pijący dalej będą pić, palący dalej będą odpalać jednego od drugiego. dalej będziemy się niszczyć.

podobno każdy nasz problem był już przez kogoś przeżyty. podobno nasi rodzice przechodzili przez to, co my. podobno wiedzą, czuli to samo. podobno nikt nie jest oryginalny.

kto rodzi się sam, a kto sam umiera? kto rodzi się tak naprawdę, a kto ostatecznie odchodzi, wraz ze swą śmiercią?