deszczowe dni mieszają się z tymi pełnymi słońca i ciepła. śnieg wygląda zza rogu, zima jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa. choć niemalże nikt już jej tutaj nie chce, ona walczy resztkami swoich mroźnych podmuchów. pączki na drzewach i krzewach napełniają serce wiarą na rychłe zwycięstwo wiosny. czekam. marzę o dniach pełnych ciepła i słońca kładącego się na moich ścianach. niech razi, niech oślepia. niech ogrzewa skostniałe po zimie serce.
lubię tak sobie siedzieć w ciepłe dni nad stawem. słońce przegląda się w wodzie, rozlewając złoto na jej powierzchni. drzewa odbijają się w spokojnej tafli, wygląda to jak drugi świat pod spodem. jest tak cicho, tylko ptaki śpiewają, a wędkarze łowią ryby. można usiąść na ławce lub trawie i z zamkniętymi oczami chłonąć to, co wkoło. miło byłoby czasami usiąść tam z kimś, kto wzbogaci ten widok sobą. chociaż tej osoby, z którą tam bywam nie zamieniłabym na inną.
jest coś magicznego, romantycznego w tradycyjnych listach. lubię patrzeć na charakter pisma, na kształt liter i długość zdań. w takich listach widać emocje, uczucia. nie zastąpi tego żaden elektroniczny sposób komunikacji.
połowa połowy ciebie
lśni bardziej niż cała ja.
boję się, że pewnego dnia,
obudzę się wypalona.
to ty zabrałeś
te gwiazdy z wnętrza mnie,
ten pył z mych oczu.
ty rozjaśniłeś widzenie
niszcząc magię wokół.
the black keys- these days
Stawy coś w sobie mają. Ta cisza, zieleń i nierzadko towarzysząca wyjątkowa osoba. Tam słowa nie są potrzebne. ;)
OdpowiedzUsuńWiersze często mnie męczą, być może mają tak głęboko ukryty przekaz, że ich nie rozumiem. A te Twoje zmuszają mnie do przemyśleń no i są wyjątkowe. Jakby autor przeżywał to samo co ja. ^^