oboje już nie śpimy, ale udajemy przed sobą, że tak jest. czasem się przeciągnę, a ty na moment otworzysz oczy. nie patrzymy na siebie, to za dużo. już dawno przestałam przyglądać się twojej twarzy na dłużej. kiedy utrzymujemy kontakt wzrokowy czuję jak zapadam się w sobie. nie zawsze. ale nocą tak.
jest taki moment przed zadzwonieniem budzika, kiedy chcę odwrócić się do ciebie twarzą i otworzyć oczy, by patrzeć jak śpisz. jak udajesz. chcę wyciągnąć rękę i cię objąć. mogłabym położyć głowę na twojej piersi i dalej udawać senność. rozważałam to zbyt długo strofując się i chwila mija. budzik odziera nas z pozorów.
wyrzucasz mi czasami, że nie opowiadam o sobie. że godzinami mogę snuć monologi o muzyce, książkach, filmach i kosmetykach, zamiast mówić co czuję. może tak jest, bo ja sama przestałam słuchać gdy inni opowiadają o sobie. zaczęło się niewinnie, od paru uwag puszczanych mimo uszu. ze strony różnych osób. teraz po kilka razy wszyscy muszą powtarzać mi to samo, a mimo to, często nie pamiętam o czym rozmawialiśmy wczoraj.
żyjemy razem, ale obok siebie. dzielimy jakąś część naszego życia z kilkoma osobami często zaledwie egzystując obok siebie. słuchamy się, ale tylko czasami, kiedy nic ciekawszego nie ma do roboty. razem płaczemy, ale jesteśmy wtedy sami, oddzieleni. nasze łzy mogą tworzyć jedną, ale my nigdy nie stworzymy z nas jednego.
ale może nam to wystarczy. dzielić jedną myśl na sto, wyjść razem na miasto od czasu do czasu, pogadać o niczym. może nie musimy znać swych dusz na wylot, by wiedzieć o sobie wystarczająco dużo. może będziemy się wspierać zawsze, a może nie. ale póki istnieje dzisiaj, jestem tutaj. i ty też.
arrmor for sleep- the truth about heaven
Jutro z rana przeczytam, obiecuję! ; *
OdpowiedzUsuń